wtorek, 19 sierpnia 2014

CHOIES GIVEAWAY

Choies przygotowało konkurs!
Wystarczy wejść w ten link http://bit.ly/1meXvmk i zarejestrować się lub zalogować (jeśli posiadasz już tam konto). Następnie zaznacie kółko przy produkcie, który chcielibyście dostać. W "Comments" napiszcie coś miłego o CHOIES a potem podajcie linki, gdzie polecacie to rozdanie swoim znajomym :)

niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział II

Po tym jak mama nakryła mnie na strychu, zamknęła go i bacznie mnie obserwuje. No, ale nie byłabym sobą gdybym nie dostała w ręce tego czego chciałam.
Gdy usłyszałam mamę chwyciłam jak najwięcej papierów i ukryłam je pod bluzką. Mama oczywiście była zdziwiona tym, że zobaczyła mnie na strychu ale po jej zachowaniu widziałam, że była także przestraszona.
- Nie mówisz mi wszystiego Elen. - powiedziała.
- Ty też nie mówisz mi wszystiego, Vida też nie mówiła....i babcia również. - powiedziałam i spojrzałam jej prosto w oczy. Mama się zmieszała.
- O czym ty mówisz córciu?
- Sama chciałabym wiedzieć mamo! Sama chciałabym wiedzieć co Vida przede mną ukrywała! - podniosłam głos, a potem odwróciłam się na pięcie i uciekłam do pokoju.
Vida i ja byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami i cały czas myślałam, że mówimy sobie wszystko. Przyznajmniej ja mówiłam jej wszystko. Ale po ostatnim weekendzie spędzonym u babci przekonałam się, że każdy coś przede mną ukrywa.
Obudziłam się rano i zauważyłam, że łóżko Vidy jest puste. Pewnie wstała wcześniej i razem z babcią je już śniadanie. Powoli zwlekłam się z łóżka i ruszyłam w kierunku kuchni. Po drodze usłyszałam głosy. Jeden z nich należał do babci, a drugi do Vidy. Może nie powinnam tego robić, ale podeszłam bliżej i nasłuchiwałam.
- Babciu przecież obiecałaś, że będziesz miała na nią oko. - powiedziała Vida.
Po jej głosie poznałam, że płaczę.
- Wiem skarbie, ale kiedy dowiedziałam się, że mają zamiar zmienić swoją siedzibę i przenieść się do większego miasta, nie mogłam nic zrobić. Tak mi przykro wnusiu. - odpowiedziała babcia.
- A nie mogłaś....no wiesz babciu. Każdy cię tu zna. Margaret wie kim jesteś i czym się zajmujesz. Mogłaś jej powiedzieć, że to ta. Że ona jest Wybranką. - mówiła Vida i żywo gestykulowała.
- Tak, ale problem polega na tym, że to nie ona jest Wybranką. - Babcia dała nacisk na słowo "wybranka".
- Och daj spokój babciu, każdy teraz kłamie. My robimy to od osiemnastu lat! - syknęła.
Ze zdziwiania aż otworzyłam usta. Nie miałam pojęcia o czym one mówią. Poza tym jeszcze nigdy nie słyszałam takiego tonu u mojej siostry. 
- To nie znaczy moja droga, że ja też mam kłamać. Poza tym nie rozumiem po co ta cała szopka. Uważam, że Elen powinna wiedzieć od samego początku. Powinna się przygotować. 
Dlaczego babcia mówiła o mnie? Co ja mam z tym wspólnego?
- Tak uważasz? To dlaczego sama jej nie powiedziałaś? Chodź babciu, powiedzmy jej teraz. 
Miałam już dość i jak najcieszej potrafiłam odeszłam w przeciwnym kierunku. Nie chciałam już dłużej tego słuchać. Może i było coś o czym nie wiedziałam, może moja rodzina nie powiedziała mi czegoś, ale skoro tak to najwyraźniej uznali, że tak będzie dla mnie lepiej. Tak jest mi lepiej, zdecydowanie.
Teraz kiedy o tym myślę doszłam do wniosku, że sama siebie oszukiwałam. Nie było mi lepiej, bo od czasu kiedy podsłuchałam babcię i siostrę ciągle myślałam i zadręczałam się tym. W końcu uznałam, że pora dowiedzieć się prawdy, nawet tej najgorszej. Pierwszym krokiem było znalezienie na strychu pudełka. Teraz pozostaje mi tylko przejrzeć zawartość papierów, które udało mi się wynieść. Zamknęłam się więc w pokoju i usiadła na łóżku. Spod bluzki wyjęłam wszystko co tam miałam i rozłożyłam przed sobą. W większości były to zdjęcia poza tym było jeszcze kilka kopert i pomiętych kartek. Przyjrzałam się po kolei każdej fotografii. Widniały na nich dwie osoby, kobieta i mężczyzna. Jedno zdjęcie było grupowe i na jednym byłam ja - zdjęcie z moich pierwszych urodzin. Najbardziej ze wszystich zainteresowało mnie zdjęcie grupowe. Przybliżyłam je do twarzy i błądziłam wzrokiem po ludziach, którzy byli na nim uwiecznieni. Nagle zauważyłam, że pośrodku wszystkich stoi moja mama. Uśmiechnięta od ucha do ucha obejmuje ramieniem dziewczynę z burzą brązowych loków. Uśmiechała się promiennie, a jej wzrok patrzył prosto w obiektyw aparatu. Była mi dziwnie znajoma, już gdzieś widziałam tą twarz, pomyślałam i odłożyłam zdjęcie. Chciałam obejrzeć wszystko, więc złapałam pierwszą kopertę i spojrzałam na nią. Był to list zaadresowany na niejakiego Christophera Floyd'a. List był krótki, więc czym prędzej zaczęłam go czytać. 
Kochany Christopherze, 
od trzech dni nie dostałam od Ciebie żadnego listu, a obiecywaliśmy sobie pisać codziennie. Czy coś się wydarzyło? Martwię się. U mnie wszystko jest dobrze, czuję się świetnie. Szkoda mi jedynie tego, że Ty nie możesz być tu ze mną. Tęsknię za Tobą i chciałabym żebyś wkrótce przyjechał, ponieważ mam dla Ciebie niespodziankę. Mam nadzieję, że się ucieszysz bo ja jestem naprawdę szczęśliwa! Kocham i tęsknię. 
Twoja na zawsze,
Analaia
P.S. Proszę odpisz jak najszybciej i powiedz co u Ciebie. Całusy xx
Złożyłam list i wsadziłam spowrotem do koperty. Nie znałam żadnego Christophera, ani tym bardziej żadnej Analaii ale sądząc po treści musieli być razem. Miałam dziwne przeczucie, że dziewczyna na zdjęciu obok mojej mamy była tą Analaią. Odłożyłam list na bok i wzięłam do ręki jedną z pomiętych kartek. Niestety ani na niej, ani na żadnej pozostałej nie było nic ciekawego. Jedynie było jeszcze kilka listów do Christophera, ale prawie każdy mówił o tym jak to Analaia za nim tęskni i go kocha.
Łup, który wyniosłam ze strychu nie okazał się przydatny i nie wniósł nic co mogłoby zmienić moje życie. Żałowałam, że nie wzięłam więcej papierów, a teraz kiedy mama praktycznie waruje przy wejściu na strych nie mam żadnej możliwości, aby się tam dostać.
- Elen! - usłyszałam krzyk mojej mamy - Elen czy mogłabyś zejść? 
Złożyłam wszystkie papiery w jeden stosik, a potem wsadziłam do szuflady i zamknęłam ją na klucz. Nie spieszyłam się, skoro mama czegoś ode mnie chce to niech czeka.
- Elen?! Jeśli zaraz nie zejdziesz to ja pójdę do ciebie! - usłyszałam kolejny krzyk.
- Przecież idę! - wrzasnęłam będąc już w połowie drogi. - Musisz tak krzyczeć? - nastroszyłam się.
- Gdybyś się pospieszyła nie musiałabym. - odrzekła i przeszła do kuchni po czym usiadła przy stole.
Oho, pomyślałam, czeka mnie dłuższa pogadanka. Westchnęłam głośno i ruszyłam za nią. Zajęłam miejsce na przeciwko niej i czekałam. Mama popatrzyła mi w oczy i zaczęła mówić. 
- Elen wiem, że ostatni czas nie był dla naszej rodziny najlepszy, szczerze mówiąc był tragiczny. Wypadek, śmierć Vidy... - wzięła głębszy oddech i kontynuowała - Widzę jak to przeżywasz, oddaliłaś się od nas, nie ma cię w domu, a jeśli już jesteś to zamykasz się w pokoju. Praktycznie nie rozmawiamy, a jeśli już to robimy to traktujesz mnie jak wroga i jesteś niemiła. Nie możesz zamykać się w sobie i ciągle rozpamiętywać przeszłość. Wiem jak blisko byłyście z Vidą, jaki miałyście kontakt i jej odejście jest dla ciebie trudne, ale musisz nauczyć się żyć dalej i....
Przerwałam jej.
- Jesteś hipokrytką mamo. Mi mówisz, żebym nie rozpamiętywałą Vidy? Naprawdę? A co robiłaś przez ostatnie miesiące? Już nie pamiętasz? Siedziałaś w salonie z jej zdjęciami i ciągle płakałaś. Nie obchodziło ci co ze mną i z tatą, więc jak mogłaś widzieć mnie, skoro wtedy była ważna tylko Vida? Teraz robisz to samo! Udajesz, że już się z tym pogodziłaś, że już jest ci lepiej, ale myślisz, że nie widzę jak wieczorami obkładasz się jej zdjęciami i znowu płaczesz? Jak myślisz dlaczego wychodziłam z domu, dalaczego ciągle mnie w nim nie ma? Pomyśl o tym przez chwilę i przestań mówić mi o tym, że to ja nie mogę się z tym pogodzić skoro to ty masz z tym największy problem! - krzyknęłam i wstałam z krzesła.
Czy ona sama siebie słyszała? Spojrzałam na nią, a ona na mnie. Była zszokowana tym, że tak się uniosłam.
- Elen ja....ja naprawdę nie.... - w jej oczach pojawiły się łzy.
- No co? Może nie mam racji?
W tej chwili w kuchni pojawił się tata. Spojrzał na mamę a potem na mnie. Był zdezorientowany.
- Amando? - szepnął i podszedł do mojej mamy, objał ją ramieniem i zaczął gładzić po plecach, ale ona tylko pokręciła głową. Otarła oczy wierzchiem dłoni, a jej usta złączyły się w cienką kreskę. Popatrzyłam na nią, ale ona odwróciła wzrok i ruszyła do drzwi. Kiedy była już przy progu odwróciła się i warknęła
- Przesadziłaś Elen.
Tata podszedł do mnie i zapytał
- Elen, co tu się stało?
- Zapytaj mamę. - odpowiedziałam ostro.
Spodziewałam się, że zacznie na mnie krzyczeć, więc to ja wolałam zacząć pierwsza.
- Proszę, żebyś to ty powiedziała mi co tu się stało. - tata był nieustępliwy
- Powiedziałam jej prawdę! - podniosłam głos.
- Elen nie unoś się! - krzyknął.
Spojrzałam na niego. Kiedyś miał czarne włosy, które zawsze były nienagannie ułożone. Z wiekiem coraz więcej z nich było siwych, ale fryzurę wciąż miał taką samą.
Zaraz po Vidzie to z nim miałam najlepszy kontakt, potrafiliśmy rozmawiać całymi godzinami. Jeszcze nigdy na mnie nie krzyknął, zawsze próbował opanować sytuację spokojnie, nie podnosząc głosu. Jednak teraz było inaczej, teraz musiałam przesadzić. Czy ja naprawdę jestem aż taka zła? A może to nie była moja wina? Teraz sama już nic nie wiedziałam.
Tata chrząknął znacząco czekając na moją odpowiedź. I w tym momencie coś do mnie dotarło.
Mama, Vida a nawet on okłamują mnie od osiemnastu lat. Jeszcze nie wiem co przede mną zataili, ale niedługo się dowiem.
Skoro oni kłamią to ja też mogę. Wolę kłamać  i być złą córką niż być okłamywana.
 Uśmiechnęłam się chytrze i podeszłam do niego. Patrząc mu w oczy odpowiedziałam.
- Powiedziałam jej, że jest najgorszą matką na świecie, że was nienawidzę i żałuję, że mam takich rodziców.
Oczywiście kłamałam.
_____
Mam nadzieję, że Wam się spodoba bo ja jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału :)
Wesołych Świat :)
xoxo
Amidala
 



piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział I

    - VIDA! - krzyknęłam i gwałtownie usiadłam na łóżku. Czułam, że byłam cała mokra od potu. Położyłam rękę na czole i opadłam z powrotem na poduszkę.
Od czasu nagłej śmierci mojej siostry co noc śnią mi się koszmary. Za każdym razem widzę moment wypadku, tak jakbym była jego naocznym świadkiem, chociaż wcale mnie wtedy tam nie było. Poczułam, że po policzku płynie mi łza. Cholernie mi jej brakowało. Była moją najlepszą przyjaciółką i najbliższą mi osobą. Zaczęłam głośno płakać, a wspomnienia uderzyły we mnie jak tona cegieł. 

Siedziałyśmy wszystkie trzy na werandzie i piłyśmy zieloną herbatę. Właśnie był zachód słońca i Vida uparła się, żeby koniecznie go zobaczyć. Był naprawdę piękny, a z werandy naszej babci był idealny widok, który rozpościerał się prosto na morze. 
- To prawda, że Iskry Życia tworzą się podczas Zachodu Słońca raz w roku? - zapytała nagle Vida, a ja przewróciłam oczami.
Och, czemu ona musi być taka dziecinna. Jest starsza ode mnie o całe 3 lata, a od czasu naszego przyjazdu mówi tylko o tym. To przecież tylko bajki.
- Tak. - odpowiedziała babcia. - To piękne prawda? - dodała.
- Cudowne! Myślisz, że to ten Zachód Słońca, babciu? - jeszcze nigdy nie widziałam, żeby Vida była tak zafascynowana.
- Nie sądzę Vido.
Przysłuchiwałam się ich rozmowie w zdumieniu. Vida może ma bujną wyobraźnię, ale babcia? Kolejny raz przewróciłam oczami. Cholera, ale mam ochotę zapalić.
- Elen, czemu nic nie mówisz? Jak myślisz, kiedy będzie ten właściwy Zachód Słońca? - odezwała się do mnie moja siostra.
- Myślę, że takie bajki są dobre dla małych dzieci, a nie dla dwudziestojednoletniej dziewczyny, siostrzyczko. Powinnaś zejść na ziemię i przestać ciągle gadać o tych bzdurach. To tylko bajki.
- Elen! - usłyszałam głos babci.
- No co? - rozłożyłam ręce.
- Daj spokój babciu. Nie musi w to wierzyć jeśli nie chce, to jej sprawa. Ale, żebyś się nie zdziwiła siostrzyczko, że te – zrobiła cudzysłów w powietrzu– bajki jak to określiłaś okażą się prawdą. - powiedziała wstając z krzesła.
- Jestem od ciebie młodsza, a wydaje mi się, że jestem bardziej rozsądna niż ty Vido! - ja również wstałam.
- Dlaczego musisz być takim niedowiarkiem?! Nie możesz choć raz odrzucić na bok całą rzeczywistość i uwierzyć? - wyrzuciła ręce w powietrze i coraz bardziej podniosła głos.
- Dziewczynki! - krzyknęła babcia, ale żadna z nas nie zwróciła na to uwagi.

Czemu wtedy tak się pokłóciłyśmy? Do tego o takie głupstwo jakim były historyjki babci. Przekręciłam się na bok i schowałam twarz w poduszkę. Teraz dla niej mogę uwierzyć we wszystko, nawet w te Iskry, tylko po to, żeby wróciła. Chciałabym mieć ją teraz przy sobie. Po jej śmierci wiele się w naszym domu zmieniło. Rodzice zupełnie nie zwracają na mnie uwagi, na siebie zresztą też nie. Mama całymi dniami albo płacze, albo patrzy na zdjęcia Vidy, a tata ucieka do pracy. A ja? Ja więcej czasu spędzam poza domem niż w domu. 
Tej nocy już raczej nie usnę, pomyślałam i spojrzałam na zegar w telefonie, 4:13. 
Cholera.
Położyłam się na plecach i patrzyłam w sufit. Nagle usłyszałam jakieś hałasy i głosy. Mama? Co ona robi o tej godzinie? Wstałam z łożka i powoli zakradłam się do drzwi mojego pokoju i delikatnie je uchyliłam. 
- Uważaj z tymi pudłami Richard! - szepnęła przez zęby.
Richard to mój ojciec. Jakie pudła?!
- Nie możemy jej poprostu powiedzieć? Jest już dorosła, Amando! - odparł ojciec.
- Nie. I mów ciszej bo ją obudzisz. 
- Dlaczego?
- Tyle się ostatnio działo, umarła Vida a sam wiesz jak bardzo blisko ze sobą były. Dla Elen to było by już za dużo.
Ach, tak? Teraz się o mnie martwi? A wcześniej wolała użalać się nad sobą niż być ze mną gdy jej potrzebowałam? 
- Richard! - usłyszałam krzyk mojej matki a potem łoskot. 
Rzuciłam się biegiem na łóżko i zakryłam twarz kołdrą. 
- Cholera jasna, mówiłam ci żebyś uważał z tymi pudłami! Poczekaj tu, pójdę zobaczyć co z Elen. - Amanda Levomares miała nerwy ze stali, nigdy nie krzyczała, więc jaki miała powód aby zrobić to teraz?    Zawartość tych pudeł - cokolwiek to było - musi być naprawdę cenna dla mojej matki, że zdecydowała się taszczyć je niewiadomo skąd o 4 nad ranem. 
Serce waliło mi jak nigdy i musiałam uspokoić oddech. Moja mama naprawdę musi myśleć, że śpie. Wdech, wydech, wdech, wydech. Oddychaj Elen, oddychaj. Powoli i spokojnie. 
Liczłam jej kroki, aż w końcu usłyszałam szczęk otwieranych drzwi i do pokoju wpadła smuga jasnego światła. Chwilę potem drzwi się zamknęły, a ja odczekałam jeszcze kilka sekund i głośno wypuściłam powietrze z płuc. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam wstrzymywać oddech. Słyszałam jeszcze głosy moich rodziców, ale nie miałam już ochoty wstawać z łóżka, musiałam wszystko przemyśleć. Jeszcze nigdy nie pomyślałam, że moja rodzina może mieć jakieś mroczne sekrety, o których nie wiem a tu proszę!
Zamknęłam oczy i nawet nie wiem kiedy przeniosłam się do Krainy Morfeusza. 
                                 ***
     Następnego dnia moja mama zachowywała się normalnie, no jeśli mówiąc normalnie mam na myśli całkowite olewanie mnie to tak, była całkowicie normalna. Tata jak zwykle był w pracy.
Kiedy zeszłam do kuchni mama prawie mnie nie zauważyła, dopiero kiedy zawołałam ją, łaskawie zwróciła na mnie swoją uwagę. 
- Przepraszam skarbie, zamyśliłam się. - powiedziała i uśmiechnęła się krzywo. - Kawy?
- Nie, dziękuję. Może jeszcze nie zauważyłaś ale ja nie piję kawy. - odparłam i wyciągnęłam sok pomarańczowy z lodówki.
- Racja kochanie. To Vida.... - urwała zdanie. 
Czy ona myśli, że wypowiedzenie imienia mojej siostry sprawi, że od razu zacznę płakać?
- Tak, Vida piła kawę - syknęłam - Nie musisz urywać zdań mamo. 
Z jej twarzy zniknął uśmiech i sciągnęła brwi. Dopiłam sok i opuściłam pomieszczenie, miałam jej już dość. 
- Elen! - usłyszałam moją matkę. Zatrzymałam się w połowie schodów na górę, ale nie zawróciłam - Jadę na zakupy, wybierzesz się ze mną?
Jeszcze czego, pomyślałam i ruszyłam na górę.
Piętnaście minut później usłyszałam szczęk zamka i odgłos odpalanego samochodu. Teraz mam okazję, żeby poszukać tych pudeł. Gdziekolwiek są. 
Wyszłam z pokoju i ruszyłam do piwnicy, ponieważ tam zawsze trzymaliśmy stare graty i różne pudła. 
Spędziłam tam chyba z pół godziny, ale znalazłam tylko stare ubrania, zabawki i mnóstwo mysich kup. 
Fuj.
Gdybym była swoją mamą gdzie schowałabym pudła tak, żeby moja córka ich nie znalazła? Napewno tam gdzie bałam się wchodzić. Strych, pomyślałam i od razu przeszły mnie ciarki. Nie wchodziłam tam od czasu gdy miałam 8 lat. Byłyśmy wtedy dziećmi i razem z Vidą bawiłyśmy się na strychu. Pokłóciłyśmy się wtedy o coś i Vida mnie tam zamknęła. Siedziałam tam dwie godziny i przez cały czas płakałam ze strachu. Były tam bowiem nietoperze, a wcześniej siostra powiedziała mi, że to latające wampiry. Jednak teraz musiałam przełamać strach. 
Ostrożnie wyciągnęłam drabinę i powoli weszłam na górę. Było tam strasznie ciemno więc wymacałam na ścianie włącznik i nareszcie zrobiło się jasno. Przez okno dachowe sączyła się smuga światła więc podeszłam do niego i je otworzyłam wpuszczając do środka trochę świeżego powietrza. 
Rozejrzałam się dookoła i ogarnęłam wszystko wzrokiem. Interesowały mnie pudła, których było tu od groma. A więc czeka mnie mnóstwo szukania, pomyślałam i westchnęłam głośno.

Odgarnęłam z czoła kosmyk włosów i otrzepałam ręce z kurzu. Jak na razie nie znalazłam nic co by mnie satysfakcjonowało. Same pamiętki z czasów dzieciństwa i ze szkoły. Już miałam zejść na dół kiedy mój wzrok przykóło pudełko na samym koncu pod ścianą. Czyżby to było to czego szukam? Podbiegłam tam i chwyciłam je. Na wierzchu była napisana data i inicjały, których nie znałam. Otworzyłam je i zajrzałam do środka. Były tam jakieś papiery, koperty i zdjęcia. Przejrzałam je pobierznie i stwierdziłam, że na niektórych jestem ja. Właśnie miałam otwórzyć pierwszą z brzegu kopertę kiedy usłyszałam, że ktoś wszedł do domu.
- Elen! Wróciłam! 
Cholera!

______
A jednak jest dziś. A co! 
Oczywiście temat magii jest podstawą tego opowiadania, ale rozkręcam się powoli. Nie miejcie mi tego za złe. Próbuję ogarnąć blogspota i dodać karty typu. Fabuła, Bohaterowie, ale podobno coś się dzieje z blogspotem i nie pokazuje się :c No cóż, mam nadzieję, że będziecie wpadać tu częściej. Komentujcie skarby <3 ily
xoxo
Amidala

Prolog

- Tik tak! Tik tak! - krzyczała moja siostra Vida. - Jeśli chcesz jechać ze mną to się pospiesz! Nie mam czasu, Elen!
Było piątkowe popołudnie i razem wybierałyśmy się do babci Isabell, która mieszkała w maleńkim miasteczku nad morzem. Vida chciała dotrzeć tam przed zmrokiem, ale przez moje ślamazarne ruchy byłyśmy już nieco spóźnione.
- Dlaczego aż tak bardzo zależy Ci na tym, aby tam jechać? Przecież babcię odwiedzamy przy okazji świąt. - zapytałam taszcząc po schodach moją wielką walizkę.
- Nie musisz jechać jeśli nie chcesz. - odparła i skierowała się w stronę drzwi wyjściowych.
Poszła prosto do swojego srebrnego volvo s60, a ja pospiesznie ruszyłam za nią. Zajęłam miejsce pasażera, zapięłam pas bezpieczeństwa i powoli włączyłyśmy się do ruchu drogowego. Vida nie odezwała się do mnie ani słowem, uporczywie wpatrywała się w drogę. Czemu była zła? Przecież nie powiedziałam nic złego.
- Vida?
Brak reakcji.
- Vida, siostrzyczko? - powtórzyłam.
Nie odpowiedziała, więc dałam za wygraną i włączyłam radio. Akurat leciała najnowsza piosenka Eda Sheerana, więc wsłuchałam się w nią i zaczęłam wybijać rytm stopami.
- Dlaczego aż tak bardzo chciałaś jechać do babci na weekend? - zapytałam z nadzieją, że tym razem mi odpowie.
- Mam tam do załatwienia kilka spraw, poza tym - dlaczego miałabym nie mieć ochoty zobaczyć się z babcią? - odpowiedziała i dodała po chwili - A ty dlaczego chciałaś jechać ze mną?
- Miałam ochotę zobaczyć się z babcią. - powtórzyłam jej słowa i zaśmiałam się - A tak szczerze to chciałam się wyrwać z domu na trochę....no i hello, Vida! Na plaży będzie mnóstwo gorących facetów!
Na te słowa moja siostra wybuchła głośnym śmiechem, a ja jej zawtórowałam. Lubiłam gdy Vida się śmiała, a teraz zdarzało jej się to coraz częściej. Pamiętam taki okres gdy myślałam, że moja siostra jest najsmutniejszym człowiekiem na całej planecie. Miałam wtedy dwanaście albo trzynaście lat i dokładnie pamiętam siostrę z tamtego czasu. Teraz na szczęście wszystko powoli wraca do normy i to naprawdę fajne znów widzieć ją szczęśliwą.
W radiu znów zmieniła się piosenka, a ja wygodniej rozsiadłam się na fotelu. Zaczęłam grzebać w mojej torbie i wyciągnęłam paczkę Malboro, a potem zapaliłam jednego.
- Palisz? Od kiedy? - zapytała zdziwiona Vida.
- Od czasu do czasu, chcesz? -powiedziałam i wyciągnęłam w jej stronę papierosa.
- Nie, dzięki. - rzekła i dodała po chwili - A podobno wszyscy mówią, że to ty jesteś odpowiedzialną.
Roześmiałyśmy się obie.